Vanlife - nasze nowa codzienność. Stało się. Chwilę to trwało zanim przeorganizowaliśmy nasze dotychczasowe przyzwyczajenia i rytuały ale przede wszystkim udało nam się ułożyć układankę w naszych głowach. Rok 2019 dla nas to czas całkowitej przemiany i przejścia na VANLIFE!
Nasza droga do VANLIFE wiodła przez wiele krętych ścieżek. Nasz labrador Buran, nauczył nas je pokonywać, a obserwowanie jego radości z kontaktu z lasem, wodą, błotem i wszystkim co naturalne również w nas wywoływało radość z obcowania w tym środowisku.
Wewnętrznie zawsze ciągnęło nas do niestandardowych form mieszkaniowych, które po części spełniałyby ten wyimaginowany kontakt z naturą i jej dzikością. Ale jak to zrobić w mieście? Myśleliśmy w pewnej chwili nawet o zakupie barki i zacumowaniu jej w jednym z industrialnych śląskich portów, jak i o bardziej stacjonarnym “pływającym domu” typu houseboat. W końcu najbardziej realne wydało nam się jednak przemieszczanie drogą lądową, które kochaliśmy, a na samą myśl o zaplanowanej podróży nie trzeba było nawet ustawiać budzika. Każdy nasz urlop związany był z wyprawą samochodem osobowym, którym udało nam się przejechać kawałek Europy.
Marzenia jednak mają to do siebie, że bez naszego wsparcia same nie do końca łatwo się spełniają dlatego powoli zaczęliśmy układać w głowie misterny plan. Świat kinematografii i internet również nas motywował do działania, a zgłębianie wiedzy o VANLIFE i możliwości stałego kontaktu z naturą stało się dla nas tak silnym bodźcem, że świadomość zmiany naszego dotychczasowego trybu życia stało się głównym tematem naszych rozmów. Rozmów, które zamieniały się w coraz to bardziej konkretne plany. Inspirowali nas również inni vanlifersi z całego świata. W głębi serca czuliśmy, że piękne historie, pełne przygód, nieoczekiwanych zwrotów akcji i przyjaźni zdobywanych z każdym symbolicznym kilometrem podróży są już w naszym zasięgu. Te wszystkie elementy połączone wspólnie dodawały nam skrzydeł do działań w tym kierunku.
Reogranizacja życia.
Wszystko OK ale jak zrobić ten wielki przeskok z trybu życia “static” czyli opartego na stabilnej stacjonarnej pracy, mieszkaniem w nieruchomości i uzależnienia od całej otoczki lokalnych usług na całkowicie “mobilny” tryb życia?
W naszym przypadku trwało to 3 lata. Iwona jako pierwsza odłączyła się od pracy na umowie na rzecz rozpoczęcia własnej działalności. Po niecałych 2 latach dołączyłem do naszego rodzinnego startupu kończąc współpracę z firmą, w której przepracowałem 15 lat. Wtedy rozpoczął się dla nas czas pracy w zaciszu naszego mieszkania. Ten moment był też swego rodzaju testem czy damy radę się utrzymać zachowując standard życia do którego się przyzwyczailiśmy. W ciągu tego przełomowego roku w naszych głowach zaczęła dojrzewać szalona myśl.
Skoro pracujemy razem w tym samym pomieszczeniu na 4 piętrze naszego mieszkania… to czemu nie robić tego w mobilnym biurze?
Tak zaczął klarować się plan wymiany mieszkania na jego bardziej zoptymalizowaną, mobilną wersję.
Wybór VANA
Z racji tego, że praca przez 5 dni w tygodniu nie do końca umożliwiała nam wygospodarowanie dodatkowego czasu na jego zbudowanie od podstaw, zdecydowaliśmy się na wybór gotowej konwersji VANa z rynku wtórnego. Założenia jakie przyjęliśmy obejmowały m.in. komfort codziennego życia, pracy, podróżowania z psem oraz bezpieczeństwa energetycznego. Jednym słowem “Offgrid” na czterech kołach. Wybór po wielu konsultacjach z użytkownikami samochodów dostawczych, masy artykułów jakie “wciągaliśmy” regularnie w sieci - padł na Fiata Ducato z silnikiem 2.3 MultiJet w zabudowie do 6m (L3H2).
Okazało się, że znalezienie takiego VANa nie należało do najprostszego zadania. Oczywiście jak to bywa w przypadku zakupu samochodu były momenty wzlotów i upadków. Wyjazdy w Polskę czasem po kilkaset kilometrów okazywały się rozczarowaniem. Kolejne tygodnie mijały i zaczęliśmy się zastanawiać czy jednak nie przyjęliśmy zbyt restrykcyjnych jak na Polskie realia wytycznych co do wersji naszego kampera. Warto nadmienić, że oferty w serwisach motoryzacyjnych w tym okresie znaliśmy z Iwoną na wylot, wystarczyło spojrzenie na zdjęcie, ale to zjawisko zna każdy zdesperowany poszukiwacz konkretnego samochodu. Po kilku miesiącach pojawił się na horyzoncie morza ogłoszeń pojazd, który zaiskrzył w naszych sercach. To była miłość od pierwszego wejrzenia w reflektor na tablicy ogłoszeniowej. Idealna, pełna konwersja z jasną zabudową wnętrza, łazienką oraz istniejącą instalacją fotowoltaiczną. Nic dodać, nic ująć - bierzemy!
Nadchodzą zmiany
Przyświecała nam idea całkowitego odłączenia się od miejsca, rozrywkowych abonamentów, którymi się otoczyliśmy, finansowych zobowiązań oraz przede wszystkim nadmiaru rzeczy jakie do tej pory zgromadziliśmy w naszych czterech kątach.
W czasie gdy już szukaliśmy pojazdu, rozpoczął się u nas równolegle nowy etap minimalizowania zasobów. To nieprawdopodobne ile rzeczy nieświadomie gromadzimy w swoich domach. Z tematem trzeba było się jednak bardzo szybko rozprawić aby nie zostawiać go na sam koniec. Wspominając tamte chwile można to porównać do przejścia przez nasze szafy z rzeczami tornada, które wywiało wszystko co do tej pory określane było słowami “przyda się”, “może jeszcze to założę”, “następnym razem” itp. Wiedzieliśmy, że do VANa wejdzie określona ilość ciuchów więc nie było wyjścia. Proces minimalizacji z tygodnia na tydzień postępował i udało nam się uzyskać poziom umożliwiający przeniesienie się do kilku szafek na 7m2. Misja zakończona powodzeniem ponieważ sprzedaż odchudzonego mieszkania z meblami była już tylko formalnością.
Ruszamy!
Po rozpracowaniu całej technologii na pokładzie, zapoznaniu się ze sprzętem i dokonaniu niezbędnych usprawnień i przede wszystkim akceptacji całej wizji przez naszego psa, który zajął kajutę pod stołem - należało już tylko zmieścić w czeluściach VANa to co uważaliśmy za niezbędne do życia w podróży. Kilka testowych wyjazdów i jesteśmy gotowi na wielką przygodę.
Z początkiem kwietnia 2019 roku wyruszyliśmy. Tym razem już nie osobówką lecz wyjątkowym VANem w nasze pierwsze półroczne tournee po Skandynawii. Vanlife - nasze nowa codzienność!