W tym sezonie odpuściliśmy ze względu na pandemię ciepło południowych krańców Europy i zaszyliśmy się na północy Polski. Kto vanlifuje w tym okresie nad Bałtykiem? Czy plaża zimą jest nudna oraz czy można przedawkować jod?... Na te nurtujące pytania staraliśmy znaleźć odpowiedzi podczas naszej dwumiesięcznej przygodzie na Półwyspie Helskim.
Po wejściu w Nowy Rok 2021 w Tatrach i oswojeniu się z pierwszymi przymrozkami zaczęliśmy się zastanawiać, która część Polski będzie najlepszym obszarem do naszej “hibernacji”. Kierowaliśmy się względami klimatycznymi ale także naszym zacięciem do eksploracji danego obszaru i mikrowycieczek z Buranem. OK ale po kolei.
Na początek trochę danych statystycznych dotyczących klimatogramu dla Helu. Dla stycznia, lutego i marca minimalna temperatura wynosi kolejno -2,7 / -2,4 / 0,4 *C (dane według CLIMATE-DATA.ORG). Mając doświadczenia z tak niskimi temperaturami jakich doświadczyliśmy podczas jesiennego przejazdu przez Szwecję postanowiliśmy, że wypróbujemy na własnej skórze jak poradzimy sobie w takich surowych warunkach i przy okazji przetestujemy cały system ogrzewania na pokładzie VANa.
Road to Hel
Z początkiem stycznia nasza droga wiodła z południowego krańca Polski w jej północne nadmorskie rubieże. Pogoda na Półwyspie Helskim przywitała nas iście wczesno jesienna więc samozadowolenie z racji podjętej decyzji rosło z każdym dniem.
Ba… padło nawet takie odważne zdanie:
Jeśli zima na półwyspie wygląda tak co roku
- to będziemy tu zawsze wracać.
W takiej pozytywnej temperaturowo aurze jeszcze nie spędzaliśmy urodzin Burana więc była ku temu idealna okazja. Torcik pasztetowo-parówkowy na plaży nie zdarza się zbyt często w pieskim życiu. Wymyśliliśmy i w pełnej konspiracji skonstruowaliśmy tort, który po zapakowaniu do podręcznej torby czekał na odpowiedni moment. Teraz pozostało już tylko bezpieczne przetransportowanie go na plażę. Udaliśmy się tam zatem naszą trójką by celebrować tą wzniosłą chwilę w pięknym otoczeniu i wszechobecnego szumu morza. Przejście z parkingu w Kuźnicy na plażę dla psów to zaledwie 3 minuty piechotą ale zważywszy na trudny ładunek, który emitował wszystkie najlepsze zapachy z gamy TOP10 Burana trzeba było unikać bezpośredniej konfrontacji 🙂
Po torcie pozostało tylko wspomnienie w postacie powyższej fotki. Konsumpcja tej niespodzianki jak przystało na labradora nie trwała zbyt długo więc plażowa impreza zakończyła się po kilku symbolicznych sekundach.
Oswojenie z morzem.
Fantastyczne jest mieć stały dostęp do plaży. Przekonaliśmy się o tym w pierwszych dniach jakie spędzaliśmy w różnych częściach półwyspu. Spacer z psem o poranku po pustej plaży to jedno z piękniejszych doświadczeń jakie można sobie wyobrazić. Z pewnością doceni to każdy kto nie ma codziennego kontaktu z tak cudownymi okolicznościami przyrody. Z czasem zaczęliśmy doceniać możliwości jakie oferował nam zróżnicowany teren pod względem jego ukształtowania. Gdy wiatr na plaży nie pozwalał na swobodne przemieszczanie się - wybieraliśmy ścieżki przez las, który chronił nas od chłodnego północnego wiatru. W ogóle w naszym życiu morze odgrywa bardzo ważną rolę. Uwielbiamy spędzać czas na plaży, spacerować z “klapkiem w ręku” brodząc stopami w płytkich wodach czy wpatrując się w zachodzące słońce przesypując w dłoni rozgrzany za dnia piach. Jednak okazuje się, że wszystkie te nasze aktywności związane są z sezonem zdecydowanie letnim. Na pytanie jakie sobie zadaliśmy - czy widzieliśmy na własne oczy kiedykolwiek w swoim życiu plażę przykrytą śniegiem - odpowiedź jednoznacznie była przecząca.
Zapowiadała się zatem seria nowych życiowych osiągnięć z serii “mój pierwszy raz nad morzem… zobaczony śnieg / kra lodowa / bałwan na plaży / odśnieżany van / (czy o zgrozo) zmarznięty nos”. Te wszystkie karty jak się wkrótce okazało życie zaczęło rozdawać a my musieliśmy utrzymać tą trudną rozgrywkę na godnym poziomie twardych przeciwników przynajmniej do pierwszych oznak wiosny.
Baza usługowa vs lockdown.
Można powiedzieć, że baza kempingowa zimą na półwyspie bardziej leży niż stoi ale nic w tym dziwnego skoro ruch turystyczny uderza z początkiem maja i trwa w pełnym wymiarze do końca września. Naszym pierwszym problemem, z którym musieliśmy sobie poradzić było zorganizowanie punktu poboru wody pitnej oraz serwisu dla kamperów. Wszystkie pola kempingowe na półwyspie były zamknięte. Jedyny wyjątek stanowił równie zamknięty Camping Alexa w Chłapowie lecz udostępniający swój punkt serwisowy. Wszystko to w bliskim zasięgu od naszej bazy spotów noclegowych. Gdyby nie Alexa nasz projekt zimovania mógłby skończyć się o wiele wcześniej. Tutaj trzeba podkreślić sytuację krajowego lockdownu w tym okresie ponieważ usługi turystyczne, punkty gastronomiczne, galerie i markety AGD/RTV były zamknięte.
Kolejne rozpoznanie dotyczyło bazy sklepowej. W końcu od czasu do czasu trzeba zrobić szybkie zaopatrzenie. Władysławowo otwiera półwysep Lidlem i Biedronką, w Jastarni znajduje się kolejna Biedronka i w samym Helu z większych marketów znajduje się przy głównej ulicy Polo market. Na mierzei dostępne są dwie stacje paliw - we Władysławowie na samym wjeździe Circle oraz w centralnej jego części w Jastarni - Oktan.
Stacja w Jastarni miała dla nas jeszcze bardziej strategiczne znaczenie za sprawą sprzedaży butli z gazem (tych małych turystycznych również), stanowiła lokalny punkt czerpania wody pitnej.
Podczas pobytu wiedzieliśmy również, że przyjdzie nam się zmierzyć z badaniem technicznym pojazdu, które przypadło akurat w tym okresie. Naprzeciw wyszła nam stacja kontroli pojazdów we Władysławowie, w której przeprowadziliśmy badanie Rena zakończone pełnym sukcesem.
Wszystkie punkty na mapie rozpoznane - pozostało tylko przyzwyczaić się do nowego miejsca.
Pierwszy atak zimy.
Sielanka temperaturowa jaką zastaliśmy oscylowała w granicach 5-8*C w ciągu dnia do 1-2*C w nocy. Nasza trójka na pokładzie bez wspomagania Webasto rozgrzewa wnętrze w tych warunkach o dodatkowe 10*C. Dodatkowe cykliczne dogrzewanie umożliwiało nam uzyskanie całkiem komfortowej dla nas temperatury 18*C. W typowej zabudowie zintegrowanej kampera te parametry wypadają zdecydowanie lepiej ze względu na grubość i zastosowaną tam izolację ścian. W zabudowie typu van mamy do czynienia z wieloma mostkami termicznymi, z którymi można sobie poradzić jedynie uszczelniając je, używając zasłon termicznych lub koca. Największy mostek stanowi przednia kabina dlatego kotara z grubszego materiału separująca tą część od strefy mieszkalnej okazała się jednym z najlepszych rozwiązań jakie można zastosować w vanie bez ściany grodziowej. Warto docenić to rozwiązanie nie tylko ze względu na osłonięcie się od świata zewnętrznego ale również zmniejszenie powierzchni do ogrzania w chłodniejszych warunkach. Nie da się ukryć, że kluczową rolę spełniło w zimovaniu Webasto, które codziennie było w użyciu i gwarantowało nam komfort termiczny.
Prawdziwy research rozpoczęliśmy z pierwszym atakiem zimy, której doczekaliśmy się już w 4 dniu naszego pobytu.
Pamiętacie film “Zbrodnia” z Wojciechem Zielińskim i Magdą Boczarską w roli głównej? Serialowy komisariat policji a w świecie rzeczywistym charakterystyczny budynek informacji turystycznej i sklep sportowy zlokalizowany jest przy molo w Kuźnicy.
To właśnie tutaj dopadł nas pierwszy śnieg podczas wieczornego spaceru z Buranem. Od tego momentu biała sceneria będzie nam już towarzyszyć przez resztę naszego pobytu.
Praca i atrakcje
Nasz vanlife to nie samo zwiedzanie i chillout ponieważ w ciągu dnia razem transferujemy przez nasze ekrany miliony pixeli ku zadowoleniu naszych klientów. Cenimy jednak wielką wartość jaką jest reset umysłu podczas kontaktu z naturą dlatego zawsze staramy się wykorzystać każdą minutę eksplorując z Buranem miejsca w zasięgu naszych spotów noclegowych.
Półwysep Helski to swego rodzaju raj dla nie tylko pasjonatów historii związanej z II Wojną Światową za sprawą wielu fortyfikacji oraz pozostałości z tego okresu ale także tych, którzy cenią naturalne piękno ukształtowania tego terenu i przyrody, która podporządkowała sobie ten obszar.
Podczas tej wizyty pominęliśmy większość znanych nam już atrakcji w tym obszarze i skoncentrowaliśmy się na wyszukaniu miejsc bardziej alternatywnych dla tych, które znajdują się w przewodnikach.
Syberia, miejsce katastrofy lotniczej
To osada kilkaset metrów na wschód od zabudowań Kuźnicy. Miejsce wyjątkowe ze względu na katastrofę lotniczą z udziałem samolotu MIG-21 Bis, do której doszło w 29.10.1999 r. Mimo tragicznego rozbicia maszyny w sąsiedztwie domów mieszkalnych nikt nie zginął. W całym wypadku ucierpiał sezonowy sklep na szczęście był już zamknięty. Aktualnie postawiona została tam kapliczka pod wezwaniem Św. Barbary przypominająca tamte wydarzenia.
Góra Libek
To jedna z najwyższych wydm na półwyspie w części od Chałup do Jastarni. Na górę prowadzi leśna ścieżka z Kuźnicy. Jej wysokość to 12,5m n.p.m. co może nie stanowi życiowego osiągnięcia w naszym przypadku ale za to widać z niej dokładnie “poziom morza”, czego nie można zobaczyć stojąc np. na szczycie uwielbianej przez nas Babiej Góry. Na wzgórzu znajduje się punkt widokowy, z którego mimo zadrzewienia roztacza się widok zarówno na Bałtyk, jak i na Zatokę Pucką - a mało jest takich miejsc na mierzei. Zdecydowanie dobry pomysł na spacer z psem przez las lub plażę. W każdym razie Buran poleca.
Droga i Toń Filipowa
To obszar leśny w sąsiedztwie fortyfikacji, z których najbardziej rozpoznawalny jest Ciężki Schron Bojowy “Sęp” zlokalizowany na plaży. Pomiędzy obiektami militarnymi rozpościera się system kanałów wodnych oraz ścieżek, które idealnie nadają się na długie spacery z psem.
Magiczna Sosna
Wyjątkowe drzewo w bliskim sąsiedztwie Portu Wojennego Hel. Zrobiła na nas wrażenie w okresie letnim, w scenerii zimowej koniecznie musieliśmy ją zobaczyć również. To drzewo ma coś w sobie wyjątkowego. Jeśli ktoś czuje więź z naturą, nie obejmie go może w ramiona bo jest po prostu za duże ale podładuje swoje akumulatory i poczuje się lepiej.
Góra Szwedów
To swego rodzaju Everest Półwyspu Helskiego o wysokości 19 m n.p.m. oczywiście nie ujmując rangi to najwyższa wydma, na której zbudowana została latarnia morska (już nieczynna) o konstrukcji stalowej.
Do Góry Szwedów prowadzi niebieski szlak z centrum Helu, który przebiega przez zielone obszary lasu sosnowego lub alternatywnie od strony plaży jednak ta opcja jest niewskazana ze względu na wszechobecne znaki zakazów wstępu na wydmy. Można za to w tym przypadku podziwać ją z poziomu morza. Nie muszę dodawać, że góra stanowi wspaniały punkt widokowy.
Wiele wyjątkowych atrakcji jak się okazało dostarczyły nam nieoczekiwane zjawiska pogodowe i mrozy.
Rzeźby na ostrogach
Te wspaniałe formy to dzieło zamarzającego morza na palach sosnowych. Ciągły ruch fal oraz postępujące zamrażanie kolejnych warstw wody generowało kreatywne kształty. Jedni dopatrzą się tu dumnych ptaków lub wymion, inni mogą w najgorszym przypadku zupełnie rozczarować się taką formą designu. Z gustami się oczywiście nie dyskutuje ale jako designerzy lubimy cieszyć oczy takimi kreatywnymi obrazkami jakie przynosił nam każdy kolejny dzień.
Morszkulce
Słyszeliśmy o tym zjawisku ale nigdy nie sądziliśmy, że będziemy mieli okazję zobaczyć to na własne oczy. W Jastarni w okolicach molo woda zatoki stworzyła lodowe kule, które wyrzucane były przez fale na brzeg. Piękne zjawisko, które zrobiło na nas piorunujące wrażenie. Ponoć w każdej takiej lodowej kuli znajduje się mały kamień dający początek jej kształtowi. Nieliczni znajdują w środku bursztyn a jeszcze inni... nic tam nie znajdują. Rozłupanie jednak takiego naturalnego tworu graniczy z cudem więc nie podejmowaliśmy się tego wyzwania.
O tej ciekawostce wspominała nawet Martyna Wojciechowska na swoim Instagramie, a National Geographic wypuścił notkę o tym wydarzeniu.
Torosy, czyli wędrujący lód
Był taki okres w połowie lutego, w którym część Zatoki Puckiej była zbita lodem. Wspaniale było obserwować i zachwycać tym widokiem. Choć grubość pokrywy nie była na tyle duża aby można było sobie po niej pojeździć na łyżwach to byli i tacy odważni co zapuszczali się po niej na kilkadziesiąt metrów od brzegu.
Podczas roztopów, które przyszły z końcem lutego połączonego z silnie wiejącym wiatrem z kierunku południowo-zachodniego, wielka masa lodu zaczęła napierać na brzeg w okolicach Kuźnicy i Jastarni. Krusząca się kra lodowa zaczęła dosłownie “wchodzić” na ląd tworząc przy tym niesamowity spektakl, który zgromadził wokół siebie widzów. W wyniku tego powstały wielkie pryzmy i góry lodu na brzegu ale również na samej wodzie, które stały się kilkudniową atrakcją.
Bałwan na plaży
Niby nic nadzwyczajnego, a jednak… określenie "na plaży" robi wrażenie. Tak, to był nasz pierwszy bałwan w życiu jakiego ulepiliśmy w miejscu kojarzonym głównie ze słonecznym wygrzewaniem ciał. Jedno jest pewne. Raz zobaczonego bałwana na plaży - nie da się odzobaczyć.
Ukoronowaniem każdego dnia była obserwacja migracji ptaków, które na Zatoce Puckiej miała swoje “centrum przesiadkowe”. Nieprawdopodobne ilości ptaków i ich dźwiękowa aktywność nawet nocą dawała nam do zrozumienia, że nie jesteśmy tutaj zupełnie sami.
Niestety nie spotkaliśmy żadnych leśnych zwierząt na swojej drodze mimo niezliczonych kilometrów spacerów po lasach i plaży nie odnotowaliśmy żadnego kontaktu z dziką zwierzyną.
Plażing i joding.
Przechadzając się po plażach w okresie jesienno-zimowo-wczesnowiosennym trzeba być przygotowanym na znacznie bardziej aktywnie występujący wiatr. Nie stanowi to oczywiście żadnego problemu w myśl zasady “nie ma złej pogody, są tylko źle dobrane ubrania”. Wystarczy dobry zestaw ciepłych ciuchów i spacery nabierają niepowtarzalnej formy a nawet jak się może okazać sanatoryjnej wartości. Wzburzone morze i porywisty wiatr to przepis na wspaniałą bryzę, w której jod transmituje się lądując na plaży, drzewach, ubraniach i wszystkim co napotka na swojej drodze. Bardzo podobne zjawiska występują również w innych miejscach na świecie. Na naszym europejskim podwórku w zeszłym roku mieliśmy okazję przekonać się o tym kosztując Paški sir czyli chorwacki regionalny ser produkowany na wyspie Pag. Jest on naturalnie słony ze względu na spożywane przez owce rośliny pokryte warstwą minerałów nawiewanych znad Morza Śródziemnego. Mamy to szczęście, że Bałtyk uchodzi za jedno z bogatszych mórz jeśli chodzi o zawartość jodu w swoich wodach.
Teoretycznie można byłoby doszukać się w połaciach plażowego piasku sporej ilości jodu i stosując odpowiedni proces destylacji go odizolować. Niestety brak tej aparatury na naszym pokładzie uniemożliwił nam sprawdzenie zawartości jodu w piasku i zadowolić musieliśmy się tylko tym co udało nam się wciągnąć nosem podczas długich spacerów po wybrzeżu. Mamy nadzieję, że nie przedawkowaliśmy 🙂
Reasumując jod to nie mit. Natomiast kwestię zawartości jodu w piasku zostawiamy innej ekipie, która będzie lepiej przygotowana do tego eksperymentu.
Ruch turystyczny.
Podczas naszego pobytu ruch turystyczny w tygodniu właściwie nie istniał, może poza kilkoma przypadkami odwiedzających te okolice z sąsiadujących miast. Na uliczkach w miasteczkach można spotkać tylko miejscowych. Plaże również puste. Jedynie weekendy stanowiły zauważalny ruch podczas, którego i spotkać można było równie dobrych zapaleńców jak my. Mijaliśmy kilka ekip w kamperach i vanach.
Zimą czas na “Helu” zdecydowanie płynie wolniej. Spacerując po pustych alejkach i ścieżkach, martwa cisza łamana od czasu do czasu okrzykiem skłania do przemyśleń. Nie ma tutaj żadnych rozpraszaczy i można z pełnym przekonaniem polecić ten obszar dla twórców kochających spokój i całkowite odłączenie się od miejskiego zgiełku.
Zdecydowanie łatwiej jest spotkać i porozmawiać z mieszkańcem, dowiedzieć się “tego i owego” o danym miejscu.
Reasumując…
Zimowanie na Helu okazało się wspaniałą decyzją, cudowną przygodą ale przede wszystkim pozwoliła nam jeszcze bardziej zdobyć wiedzę o naszym VANie w tych mniej korzystnych warunkach temperaturowych. Okazuje się, że plażowanie zimą ma zupełnie inny wymiar i dostarcza innych atrakcji. W każdym razie na nudę nie narzekaliśmy. Oczywiście kolejne eksploracje po mierzei helskiej dawały nam wiele satysfakcji i zapewne ze względu na spędzony tam czas uświadomiliśmy sobie, że bardzo mocno przywiązaliśmy się do tego pięknego obszaru. Wyjechaliśmy z początkiem marca ale jesteśmy przekonani, że jeszcze tutaj nie raz wrócimy.
Nasze osiągnięcia:
- Rekordowa, ujemna temperatura, z którą mieliśmy okazję się zmierzyć to -18*C,
- Zobaczyliśmy na własne oczy morszkulce i torosy,
- Odkryliśmy kolejne tajemnicze miejsca półwyspu,
- Udało się nam nie zamarznąć,
- Zrobiliśmy pierwszego w życiu bałwana na plaży i to bez użycia foremki.