Życie w podróży z psem

Vanlife z psem

Życie w podróży z psem i to w vanie nie należy do najłatwiejszych, ale Buran bardzo szybko się przystosował. Jak to się zatem wszystko zaczęło?

Przystosowanie się do "nowego" wymagało zarówno dla nas jak i dla Burana trochę czasu. Zmiana lokum na tak kompaktowe w jakim obecnie mieszkamy, związane jest z nauczeniem się wielu nowych zasad.
Każdy na naszym miejscu mógłby zadać sobie pytanie czy podjąć tak ważną decyzję i zrezygnować z dotychczasowego życia w mieszkaniu na 95m2 na czwartym piętrze i przenieść się z “lekko” odchudzonym dobytkiem na 7m2 na kółkach wraz z czekoladowym labradorem. Podjęliśmy się takiego wyzwanie bez wahania!

Czy wielkość psa ma znaczenie?

Moim zdaniem wielkość psa nie ma znaczenia w odniesieniu do przestrzeni, w której się mieszka. Ważne jest aby właściciel zapewnił jak najbardziej optymalne warunki, odpowiednią ilość ruchu, kochał go i dawał z siebie tyle ile jest wstanie. Z pewnością każdy psiak będzie w takim małym lokum bardzo szczęśliwy.

Buranek w każdym miejscu w vanie czuje się jak u siebie w domu 😉

Życie w podróży z psem
Buran w vanie

Zanim podjęliśmy decyzję o wyborze psa, wiele czytałam i dowiadywałam się o interesującej mnie rasie Labrador Retriever. Zbieranie danych, faktów od innych właścicieli tych czworonogów wyglądało jak nauka do wielkiego egzaminu 🙂 Przecież posiadanie jakiegokolwiek zwierzęcia to wielka odpowiedzialność.
Najważniejsze cechy na jakie świadomie postawiłam to - duża wytrzymałość fizyczna, nieobliczalna miłość do wody, łagodność w stosunku do ludzi i innych zwierząt. Wybór rasy zatem był jasny.

Mała brązowa kuleczka pojawiła się w naszym domu 8 marca 2009 roku. Trzeba przyznać, że odporności fizycznej, zawziętości w tym co robi, ogromnej siły, a przy tym łagodności do ludzi i innych zwierząt (nawet w stosunku do kotów) Buran posiada. Warto wspomnieć również o uwielbianym piasku, wodzie w każdym możliwym stanie skupienia - czy są to kałuże, błotko, czy wylewane dziennie "litry wody" z miski 🙂 

Życie w podróży z psem
Piaskowy labrador

Z Buranem od początku jego życia byliśmy aktywni fizycznie. Chodziliśmy po górach, żeglowaliśmy, spaliśmy w różnych warunkach - namiotach, w samochodzie osobowym, w schroniskach górskich, czy nawet pod symboliczną chmurką. Zabieraliśmy go wszędzie. Dlatego podjęcie decyzji o zamieszkaniu w vanie i podróżowaniu nie stanowiło już dla nas większego problemu. No właśnie. Dla nas nie stanowiło problemu, a co z Buranem?

Buran należy do grupy dużych psów więc jako jej przedstawiciel musiał przyzwyczaić się do poruszania na dość małej przestrzeni. Tak też nauka odwracania się, wycofywania czy też zwykłego podnoszenia tak, aby nie uderzyć o szafkę. Wchodzić i wychodzić odpowiednio z samochodu, spać w swoim legowisku, a nie wylegiwać się w naszym łóżku jak do tej pory miał w zwyczaju w stacjonarnym domu (chociaż bywa z tym różnie ;)) Tego wszystkiego nauczył się z czasem i przystosował podobnie jak my. Wszystkie wspólne wyprawy jakie odbyliśmy do tej pory wypracowały nasze wspólne rytuały, które pomagają mu czuć się bezpiecznie.

Żyjemy z Buranem na 7m2 już trzy lata. Jego i nasze życie zmieniło się diametralnie. Mimo, iż przed wyprowadzką wydawało nam się, że byliśmy blisko z przyrodą - teraz obcowanie na świeżym powietrzu zwiększyło się kilkukrotnie.

Vanlife nie tylko w pogodę

Buran aktualnie mimo swego seniorskiego już wieku - nadal uwielbia wodę - w końcu jest to typowy labrador retriever...

Parkowanie na plaży to nie tylko problem wody ale piasku we wnętrzu vana. Gdy nie ma słońca, a na horyzoncie dodatkowo pojawi się widmo kilku dni deszczu - wtedy Buranek zamienia się w typowego zmokłego potwora. Pojawia się problem suszenia go oraz ręczników, którymi został wytarty. Tu na szczęście naprzeciw wychodzi cudowne urządzenie jakim jest ogrzewanie postojowe. Dzięki niemu wszystkie przemoczone rzeczy potrafimy w kilka godzin doprowadzić do normalnego stanu użytkowania. To samo tyczy się samego mokrego Burana, który przy swoim legowisku ma również wylot ciepłego kanału wentylacyjnego.

Vanlife nie tylko w pogodę

Buran aktualnie mimo swego seniorskiego już wieku - nadal uwielbia wodę - w końcu jest to typowy labrador retriever...

Parkowanie na plaży to nie tylko problem wody ale piasku we wnętrzu vana. Gdy nie ma słońca, a na horyzoncie dodatkowo pojawi się widmo kilku dni deszczu - wtedy Buranek zamienia się w typowego zmokłego potwora. Pojawia się problem suszenia go oraz ręczników, którymi został wytarty. Tu na szczęście naprzeciw wychodzi cudowne urządzenie jakim jest ogrzewanie postojowe. Dzięki niemu wszystkie przemoczone rzeczy potrafimy w kilka godzin doprowadzić do normalnego stanu użytkowania. To samo tyczy się samego mokrego Burana, który przy swoim legowisku ma również wylot ciepłego kanału wentylacyjnego.

Życie w podróży z psem
Życie w podróży z psem

Zdrowie i bezpieczeństwo 

Od kilku lat nie jest też tajemnicą, że nasz Buran poważnie choruje. Z tym również wiąże się wiele dodatkowych problemów, którym musimy sprostać. Jednakże jak się to mówi “dla chcącego nic trudnego” 🙂

W trakcie długotrwałych podróży zawsze trzeba być przygotowanym na losowe sytuacje tj. urazy, nieplanowany kontakt ze żmiją, kleszczem i wynikającym z tego powikłań czy też po prostu z racji wieku naszego psa progresu choroby lub innych bliżej nieustalonych niewiadomych. Kartoteka trzynastoletniego Burana mogłaby stanowić całkiem ciekawe studium przypadku dla niejednego weterynarza. Babeszjoza, zakażenie dróg moczowych, zwichnięcie łap, niezliczone rozcięcia poduszek w łapach, przeziębienie to tylko część bogatego portfolio naszego Buranka. Uwzględniając prawa Merphy’iego zdecydowana większość przypadków wydarzyła się nam za granicą, gdzie musieliśmy sobie radzić sami lub gdy sytuacja wymagała wiedzy weterynaryjnej jechaliśmy z nim do kliniki. Tutaj bardzo ważny jest paszport UE oraz chip, bez których niemożliwe byłoby poruszanie się po Europie. Dobrze jest mieć przy sobie całą dokumentację medyczną w tym ostatnie badanie krwi, moczu, szczepienia, odrobaczenia oraz leki, które mu podajemy lub podawaliśmy w ostatnim czasie. Ta magiczna teczka z dokumentacją już nie raz była w użyciu i pomogła w dobrym rozpoznaniu problemu lub doborze lekarstw. W kraju natomiast dobrze jest mieć swojego stałego weterynarza znającego przebieg chorobowy psa. W naszym przypadku jest to lek. wet. Łukasz Uljanowski z Wet-pet.pl, który przejrzał Burana wzdłuż i wszerz wyprowadzając go z niejednej krytycznej sytuacji. Będąc za granicą warto wiedzieć gdzie najbliżej nas znajdują się przychodnie weterynaryjne i które z nich otwarte są w weekendy 😉

Życie w podróży z psem
W stronę słońca

Wybór miejsc

Wybór miejsc, w które się udajemy też ma duże znaczenie. Rzadko kiedy wybieramy duże miasta lecz przeważnie naszym celem są odludne plaże, lasy, parki, ewentualnie małe miasteczka z wodnym zapleczem 😉 Wybór miejsca dla naszej trójki jest więc zawsze automatyczny i wiadomy. Jeśli już zdarzy nam się zwiedzanie dużego miasta i nie jest upalny i słoneczny dzień to od dwóch lat zostawiamy Burana w samochodzie (ze względu na jego stan zdrowia) i przemieszczamy się szybkim krokiem po najważniejszych punktach miasta. 

Podsumowując

Życie w podróży z psem nie będzie stanowiło problemu jeśli opiekun / opiekunowie zaangażują się we wspólne stworzenie rytuałów i towarzyszącym im czynnościom na tak małej powierzchni. Możliwe, że uda się to poukładać w miarę szybko, ale myślę że odpowiednie będzie testowanie czy pies będzie czuł się dobrze w tak małej przestrzeni. Wiemy natomiast z własnego doświadczenia, że warto zadbać o komfort wszystkich domowników by potem cieszyć się każdą chwilą wspólnego życia.

Udostępnij:
Tagi: , ,
Poprzedni wpis Nastepny wpis

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *